Przez lata zastanawiałam się nad wpływem reżimów totalitarnych w Europie. Czy zwolennicy ideologii komunistycznej (ZSRR), bądź narodowego socjalizmu (III Rzesza) zdawali sobie sprawę z moralnej zgniłości swoich działań? Zwykli ludzie starali się temu przeciwstawić, czy po prostu biernie akceptowali nowy system wartości? Czy mechanizmy, które działały w przeszłości, są widocznie we współczesnych czasach?
Cenzura w mediach społecznościowych i naruszanie praw obywatelskich to tylko kilka niepokojących przykładów ostatnich miesięcy. Uciszanie, pozbawianie pracy, ośmieszanie dotyka nie tylko przeciętnego użytkownika Internetu, ale co ciekawe często ekspertów, lekarzy, prawników, dziennikarzy, którzy nie wpasowują się w dominującą narrację polityczną, w kontekście COVID-19.
Słowa, które warto zapamiętać
Do powyższych refleksji może prowadzić przemówienie pana Mariana Turskiego ze stycznia 2020 roku, zatytułowane “Auschwitz nie spadło z nieba”. Warto tu zacytować ważny fragment tej wypowiedzi:
„Uwaga, uwaga, zaczynamy się oswajać z myślą, że można kogoś wykluczyć, że można kogoś stygmatyzować, że można kogoś wyalienować. I tak powolutku, stopniowo, dzień za dniem ludzie zaczynają się z tym oswajać – i ofiary, i oprawcy, i świadkowie (…) zaczynają przywykać do myśli i do idei, że ta mniejszość (…) jest inna, że może być wypchnięta ze społeczeństwa, że to są ludzie obcy, że to są ludzie, którzy roznoszą zarazki, epidemie. To już jest straszne, niebezpieczne. To jest początek tego, co za chwilę może nastąpić. (…) Istotą demokracji jest to, że większość rządzi, ale demokracja na tym polega, że prawa mniejszości muszą być chronione. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek władza narusza przyjęte umowy społeczne, już istniejące. Bądźcie wierni przykazaniu. Jedenaste przekazanie: nie bądź obojętny.”
W swoim przemówieniu pan Marian obnaża mechanizm działania władzy. Proces zmiany systemu zaczyna się od pozornie nieistotnych detali. Lata 40. XX wieku przyniosły ogromną, nieludzką tragedię, której nie sposób porównywać z dzisiejszymi czasami. Niemniej jednak, istnieją pewne aspekty w działaniach współczesnych polityków wobec obywateli, które zasługują na naszą uwagę.
Brak dialogu
Rok 2020 był bez wątpienia wyzwaniem dla wszystkich. Doświadczyliśmy, jako przeciętni obywatele, totalnego chaosu i paniki. Wprowadzono liczne ustawy, również takie, które ograniczają nasze prawa obywatelskie. Teraz, w roku 2021, ta strategia jest kontynuowana i rozwijana. Dzieje się to w wielu państwach europejskich, również w Polsce.
Z perspektywy zwykłego człowieka, podsumowanie roku 2020 jest czymś koniecznym i potrzebnym. Być może warto byłoby spojrzeć wstecz, przyznać przed społeczeństwem, że ostatni rok był ogromnym zaskoczeniem. Nie wszystkie podjęte działania były zgodne z prawem, właściwe, ani nawet skuteczne. Istotne jest otworzyć się na dialog i wyciągnąć lekcje ze swoich działań.
Organizacja szeroko zakrojonej debaty wydaje się być odpowiednim krokiem w dojrzałym społeczeństwie. Byłaby okazja poruszyć kluczowe aspekty społeczne, ekonomiczne, zdrowotne i finansowe. W takiej debacie muszą wziąć udział przedstawiciele różnych środowisk, o różnych opiniach: lekarze, prawnicy, socjolodzy, ekonomiści, psycholodzy, nauczyciele, itp. Aby debata miała sens, nie może ograniczać się do środowiska “ekspertów rządowych”, których interesem jest trzymanie się strategii narracyjnej partii, finansującej taki lobbing. Różnorodność opinii jest kluczowa, aby osiągnąć merytoryczne wnioski.
Kto mógłby zorganizować taką debatę? Odpowiedzią są media o dużym zasięgu. Jednak czy ktoś podjął się tego zadania? Obywatele nie mieli okazji zapoznać się z merytorycznymi informacjami, odmiennymi niż rządowe. Dialog w takiej formie, to nie jest powszechne zjawisko, ani w Polsce, ani niestety w Europie.
Wydaje się, że spokój, zrozumienie, redukcja stresu, który wpływa na zdrowie obywateli, mogłyby jedynie przyczynić się do polepszenia sytuacji. Niestety, od marca 2020 roku media zdawały się być bardziej zainteresowane generowaniem kliknięć i zwiększaniem oglądalności niż realną pomocą. To przekładało się na panikę, zastraszanie ludzi, gdzie masowa histeria mogła odgrywać znaczącą rolę w zdrowiu społeczeństwa. Politycy również nie pomagali, podsycając strach i grożąc, że w stanie zagrożenia będziemy żyć do końca życia. Taka wypowiedź padła z ust Ministra Zdrowia w wywiadzie dla Business Insider.
Zgony 2020 GUS vs. media
Warto zwrócić uwagę, że jest o czym dyskutować. Politycy, wspierani przez największe media, rozpętali narodową panikę, codziennie bombardując obywateli raportami o dziennej liczbie zakażeń. Praktycznie co drugi lub trzeci nagłówek brzmiał “PILNE”. Mimo wprowadzenia pierwszego lockdownu i teleporad, które izolowały pacjentów od bezpośredniego kontaktu z lekarzami, dane statystyczne GUS za rok 2020 nie wykazują znaczącego wzrostu liczby zgonów do jesieni tego roku.
Analizując dane diagnostyczne, zauważamy spadek wykrywalności tradycyjnych chorób. W kwietniu 2020 Polskie Towarzystwo Onkologiczne zaapelowało do pacjentów, aby nie wahali się zgłaszać podejrzeń nowotworowych, jednocześnie informując o widocznym spadku nowych pacjentów o 50% w niektórych regionach. We wrześniu 2020 pojawiły się doniesienia, że liczba wydawanych Zielonych Kart Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego spadła o 25% w okresie od marca do maja. Nie oznacza wcale, że mniej osób choruje na nowotwory. Dramatyczną sytuację onkologiczną “w cieniu pandemii” komentował również dr. Marcin Hetnał, dyrektor medyczny Centrum Radioterapii Amethyst.
Warto przytoczyć niepokojące sytuacje przychodniach. Smutnym przykładem jest tarnowska placówka, która zmuszała pacjentów do pukania w okno kijem, celem otrzymania recepty.
Premia za walkę z jedną chorobą
Jesienią 2020 roku rząd przeprowadził kluczowe zmiany w systemie zdrowotnym, konwertując tradycyjne szpitale na placówki „covidowe”. W październiku wprowadzono również trzy istotne ustawy: druk 683, zwalniał lekarzy z odpowiedzialności karnej i umożliwiał cudzoziemcom spoza UE praktykowanie zawodu lekarza w Polsce. Kolejny, o numerze 684, regulował kwestie noszenia maseczek. Warto zwrócić uwagę, że mandaty za brak maseczek sprzed tej ustawy, były masowo anulowane przez sądy ze względu na brak podstaw prawnych. Trzeci druk, o numerze 685, przewidywał dodatkowe wynagrodzenie dla medyków za ich zaangażowanie w zwalczanie COVID-19, obejmujące 100% miesięcznej pensji oraz dodatkowe świadczenia z NFZ.
Jednakże, pojawia się pytanie, czy nagradzanie personelu medycznego wyłącznie za starania w walce z COVID-19 służy ogólnemu zdrowiu społeczeństwa? Co dzieje się z innymi schorzeniami, które, choć obecne, zostały pominięte? Taki model stawia przed pracownikami służby zdrowia wybór między własnymi korzyściami finansowymi a rzeczywistym zdrowiem pacjentów.
Dane z Ministerstwa Zdrowia
Aby uzyskać pełen obraz sytuacji, najlepiej sięgnąć do źródła. Ministerstwo Zdrowia utworzyło bazę (link już nieaktywny), w której przechowuje informacje dotyczące zgonów związanych z COVID-19, ale również tych z chorobami współistniejącymi. Zauważamy, że w okresie od 12 marca 2020 roku (początku zbierania danych) do 30 grudnia 2020 roku (ostatnich dostępnych danych) odnotowano ogółem 28 078 zgonów, z czego 22 404 miało zdiagnozowane choroby współistniejące, 5 102 zmarło bez chorób współistniejących, a dla 572 brak było informacji na temat dodatkowych schorzeń. Większość pacjentów jest powyżej 50. roku życia.
Sięgnijmy po dane Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) z poprzedniej sekcji, który w 2020 roku odnotował “nadprogramowo” 73,15 tys. zgonów. Zestawmy je z danymi z Ministerstwa Zdrowia. Zauważamy, że:
- 28 078 zgonów z danych Ministerstwa Zdrowia (wszystkich, niezależnie od statusu) stanowią 5,89% wszystkich zgonów z 2020 roku według danych GUS.
- 5 102 zgonów z Ministerstwa Zdrowia (dotyczące wyłącznie COVID-19, bez chorób współistniejących) stanowią 1,07% wszystkich zgonów z 2020 roku według danych GUS.
- 28 078 zgonów z Ministerstwa Zdrowia (wszystkich, niezależnie od statusu) stanowią zdecydowaną mniejszość wśród “nadprogramowych” 73,15 tys. zgonów w roku 2020, co daje 45 072 zgonów niezwiązanych z COVID-19 w żaden sposób.
Skąd się wzięło ponad 45 tys. nadprogramowych zgonów, niezwiązanych z COVID-19 w żaden sposób. Kto ponosi za to odpowiedzialność?
Uległe media
Trudno nie zauważyć, iż media o dużym zasięgu i rządowi politycy grają do jednej bramki. Na próżno czekać na niewygodne pytania. Jednak gdy ktoś już je zada, władza zrzuca odpowiedzialność za sytuację na styl życia Polaków. Takiej odpowiedzi udzielił Minister Zdrowia Adam Niedzielski w kwietniu 2021 roku w Radiu Zet. Zasugerował on że genetyka, dieta i brak sportu są głównymi czynnikami wysokiej liczby nadprogramowych zgonów niezwiązanej z COVID-19.
„Szanowni Państwo, kwestia zgonów to nie jest prosty temat, który możemy sobie tutaj w ramach ping-ponga dialogu, w wywiadzie przeanalizować. To jest bardzo wielowymiarowe. Jeżeli popatrzymy sobie na kwestię nadwyżkowych zgonów, to rzeczywiście Polska na tle Europy wypada w odniesieniu do roku 2020 źle, ale najważniejszym jest odpowiedzenie sobie na pytanie, z czego to się bierze? Z czego wynika? I tutaj ta odpowiedź wymaga takiej pogłębionej analizy, którą oczywiście prowadzili, ale ona nie ma tylko i wyłącznie związki – co często jest w dyskusjach sugerowane – z niewydolnością systemu opieki zdrowotnej, bo o naszym zdrowiu to przesądza o wiele więcej czynników niż tylko dostęp do leczenia.
Przesądza genetyka, przesądza jakość powietrza, przesądza sposób prowadzenia się w życiu, czyli dieta, uprawianie sportu, stosowanie profilaktyki. Wszystkie te elementy potem maja rezultat dla tego ile jest zgonów. Niestety też trzeba sobie powiedzieć uczciwie, że te wzorce zdrowotne w Polsce, wzorce zdrowotne, dotyczące właśnie profilaktyki, zdrowego odżywiania się, czy takich oczywistych czynników, jak konsumpcja alkoholu, palenie papierosów, no niestety stawiają nas w grupie krajów najbardziej zdrowotnych w Europie. Więc to to też jest pewnego rodzaje konsekwencja.”
Dopiero w sierpniu 2021 roku pojawił się artykuł na Business Insider, który krytykuje rządową narrację, wspominając o spadku hospitalizacji i drastycznym zmniejszeniu wykrywalności tradycyjnych chorób. Artykuł ten rzuca światło na kwestię, której media nie poruszyły przez osiem miesięcy, podważając skuteczność lockdownów i zamykania służby zdrowia.
Cenzura na polskim podwórku
Co dzieje się, gdy przedstawiciele różnych środowisk krytykują strategię ekspertów rządowych lub nawołują do narodowej debaty? Jednym z przykładów jest list otwarty ze środowiska medycznego, w którym m.in. Dr. n.med. Zbigniew Martyka, kierownik Oddziału Obserwacyjno-Zakaźnego Szpitala ZOZ w Dąbrowie Tarnowskiej, apeluje o szeroką dyskusję ze specjalistami. List ten, poparty przez 22 tysiące obywateli w formie petycji online, został wystosowany w listopadzie 2020 roku, inspirując się belgijskimi lekarzami i naukowcami.
Niestety, czołowe media nagłośniały głównie przepychanki słowne ze strony kilku ekspertów rządowych, którzy wyśmiewali wszelkie inicjatywy “narodowej rozmowy”. Przykładem jest wypowiedź prof. Horbana, głównego doradcy premiera, który nazwał to “kompletną ignorancją” w grudniu 2020, zamykając tym samym możliwość otwartego dialogu.
Dodatkowo dr. Martyka i inni specjaliści skrytykowali strategię rządową w programie “Warto Rozmawiać” Jana Pospieszalskiego na antenie TVP. Skutkiem było zdjęcie programu z anteny, zaś dr. Martykę wezwał na przesłuchanie rzecznik odpowiedzialności zawodowej Naczelnej Izby Lekarskiej. Podobny los spotkał Pawła Basiukiewicza, kardiologa i internistę, który publicznie wyrażał obawy co do skuteczności strategii rządowej.
Zastraszanie specjalistów stało się powszechne w Polsce, co potwierdza nowo utworzone Polskie Stowarzyszenie Niezależnych Lekarzy i Naukowców. Stowarzyszenie, założone m.in. przez prof. Zbigniewa Hałata, epidemiologa i byłego głównego inspektora sanitarnego, ma na celu świadczenie wsparcia prawnego specjalistom, którzy za swoją wiedzę oraz odmienną opinię są represjonowani.
Chcesz ubrać swoje pomysły w design?
Porozmawiajmy: margodesign.me@gmail.com
Cenzura na Facebooku
Poza usuwaniem programów, które nie służą rządowej polityce, zastraszaniem specjalistów, dodatkowo pojawia się cenzura ze strony tzw. Big Tech. Sytuacja jest wręcz surrealistyczna – doświadczeni lekarze, którzy mają na koncie więcej lat praktyki niż lat życia założyciel Facebooka, Mark Zuckerberg, są poddawani cenzurze w Internecie. Ich apele, pisma, prośby czy krytyka traktowane są jako “dezinformacja” przez “niezależnych weryfikatorów”, których rola polega na blokowaniu alternatywnych informacji specjalistycznych, nawet w formie prywatnych opinii czy dyskusji. Facebook wprost ogłasza, że treści dotyczące alternatywnych metod leczenia zostaną usunięte. Jest to szczególnie niebezpieczne, gdyż media społecznościowe stanowią główny kanał komunikacji między ludźmi w okresie lockdownu.
To jednak nie koniec – Facebook nie tylko blokuje wzmianki medyczne, ale także usuwa posty z polskimi pismami urzędowymi udostępnionymi przez adwokatów. Kontrowersyjnym incydentem było również usunięcie fanpejdża o nazwie “Nagroda Złotego Goebbelsa”. Profil ten zgromadził ponad 100 tysięcy fanów i zajmował się wytykaniem błędów i manipulacji wśród znanych mediów, w tym amerykańskich, takich jak CNN. Portal skasował fanpage z dnia na dzień, bez słowa wyjaśnienia, jednocześnie likwidując prywatne konto założyciela, odcinając go od prywatnych kontaktów. Facebook zablokował także transmisję na żywo Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy z ich pierwszej konferencji, twierdząc, że zawiera “fałszywe informacje”. I to pomimo tego, że stowarzyszenie skupia lekarzy z wieloletnim doświadczeniem zawodowym.
Ciekawostką jest to, że Talibowie przejmując władzę w Afganistanie w 2021 roku, utrzymują sprawnie działające konta społecznościowe. Na taką przychylność niestety nie mogą liczyć niezależni lekarze, nieprzychylne mainstreamowi fanpejdże, a także były prezydent USA.
Pozostałe platformy
Podobne praktyki zachodzą na innych platformach. Twitter blokuje konta lekarzy za ich opinie. Zablokowano konto chińskiego wirusologa, dr. Li-Meng Yana, za jego teorię o pochodzeniu koronawirusa z laboratorium. Dziś, taki wariant uznaje się za możliwy, zwłaszcza po ujawnieniu maili dr. Anthony’ego Fauciego, sugerujących, że wiedział on o ewentualnym sztucznym pochodzeniu wirusa. W późniejszym czasie przyznał również przed senatorem Rand Paul’em, że taka sytuacja jest prawdopodobna. Nie przywróciło to jednak konta zbanowanych specjalistów na platformach. Youtube również korzystał z blokad lekarzy na swoim kanale, na przykład takich jak Dan Erickson i Artin Massihi z Kalifornii.
Najbardziej niepokojącym przypadkiem internetowej cenzury jest historia dr. Roberta Malone’a, wynalazcy technologii mRNA. Jego sukcesy i badania były powszechnie znane. Do momentu, gdy w czerwcu 2021 roku wyraził krytykę obecnej strategii medycznej w USA i na świecie podczas wystąpienia w Fox News. Krytykował szczepienia młodych i zdrowych ludzi oraz przymusowe procedury w szkołach.
„Jedną z moich obaw jest to, że rząd nie jest dla nas przejrzysty w kwestii tego, jakie jest to ryzyko. Dlatego uważam, że ludzie mają prawo decydować, czy przyjąć szczepionki, czy nie, zwłaszcza że są to eksperymentalne szczepionki. (…) To podstawowe prawo związane z etyką badań klinicznych.” – powiedział. „Dlatego obawiam się, że wiem, że istnieje ryzyko. Ale nie mamy dostępu do danych, a dane nie zostały zebrane wystarczająco rygorystycznie, abyśmy mogli dokładnie ocenić te zagrożenia – a zatem nie mamy naprawdę potrzebnych informacji do podjęcia rozsądnej decyzji.” – dr. Robert Malone.
W odpowiedzi rozpoczęła się kampania “oczyszczania internetu” i dezawuowania osiągnięć naukowych tego lekarza. Portale, takie jak Wikipedia i Google, manipulowały informacjami na temat dr. Malone’a, sugerując, że nie jest naukowcem, a jego wkład w technologię mRNA jest wątpliwy, pomimo istnienia patentów i publikacji w renomowanych czasopismach naukowych, w tym w magazynie Nature.
Sceptyzm
Warto zwrócić uwagę, że pomimo intensywnej promocji rządowej narracji, opinie światowych specjalistów nie są jednoznaczne w kontekście panującej polityki zdrowotnej. Jednym z takich przykładów jest wypowiedź Martina Kulldorffa, profesora Harvard Medical School, który na Twitterze odniósł się do badań porównujących odporność osób, które przeszły infekcję, i zaszczepionych. Podobne wnioski wysunęli naukowcy w Szwecji, dowiadując się, że ozdrowieńcy 8 miesięcy po przejściu COVID-19 posiadają naturalną odporność na nowe warianty.
Geert Vanden Bossche, niemiecki wirusolog, poświęcił część swojej kariery pracy nad szczepieniami, pracując zarówno w środowisku akademickim, jak i w firmach farmaceutycznych, a także związanych z promocją szczepień, takich jak Bill & Melinda Gates Foundation’s Global Health Discovery lub GAVI. W swoich artykułach wysnuwa tezę jakoby masowe szczepienia przyspieszały transmisję SARS-CoV-2. Oskarża również WHO o bierność w kontekście dostępnych dowodów.
Wielu polityków aktywnie namawia do szczepień przeciw COVID-19, argumentując konieczność osiągnięcia tzw. “odporności stadnej”. Niemniej jednak, niektórzy eksperci, w tym np. prof. sir Andrew Pollard z Oxford Vaccine Group, kwestionują możliwość uzyskania odporności stadnej wobec wariantu Delta.
Strach przed nieznanym dodatkowo pogłębia wątpliwości ludzi przed decyzją o przyjęciu preparatu, gdyż informacje o skutkach ubocznych szczepionek stale się aktualizują. Europejska Agencja Leków (EMA) we wrześniu 2021 roku dołączyła kolejny efekt uboczny preparatów – zespół Guillaina-Barrego, powodujący uszkodzenia nerwów obwodowych. Ulotki preparatów Chpl również wskazują na brak danych dotyczących genotoksyczności/rakotwórczości oraz wpływu na reprodukcję. Dodatkowo, coraz częściej pojawiają się oficjalne doniesienia o zgonach po szczepieniach, jak w przypadku prezenterki BBC – Lisy Shaw, 9 pensjonariuszy w Woli Czołnowskiej i innych podobnych historii. W sierpniu 2021 roku Japonia zwróciła 1,6 mln dawek szczepionki Moderna z powodu zawartości opiłków metalu, reagujących na magnes.
Pomimo 9 miesięcy od rozpoczęcia szczepień na COVID-19, rząd polski nie ustanowił funduszu rekompensacyjnego dla osób doświadczających powikłań po szczepieniach. Warto wspomnieć wypowiedź rzecznika Astra Zeneca z 2020 roku dla Reuters, gdzie Ruud Dobber w lipcu 2020 roku stwierdził, że firma nie może podjąć ryzyka związanego z możliwymi skutkami ubocznymi szczepionki w przyszłości.
„To wyjątkowa sytuacja, w której my jako firma po prostu nie możemy podjąć ryzyka, jeśli za… cztery lata szczepionka wykaże skutki uboczne.”
Sensowność restrykcji
Obserwujemy coraz silniejsze ograniczanie głosów ekspertów o odmiennych stanowiskach niż oficjalne, unikanie odpowiedzi na istotne pytania oraz wzrastającą niepewność w przekazywanych informacjach. Politycy oraz rządowi eksperci coraz częściej posługują się tonem totalitarnym wobec sceptyków, którzy podważają wiarygodność ich działań.
Aktualne szczepienia na COVID-19 są warunkowe, a producenci muszą przedstawić dokumenty do grudnia 2023 roku potwierdzające skuteczność i bezpieczeństwo (ChPL – Comirnaty BioNTech/Pfizer, str. 20). Polski premier, w grudniu 2020 obiecał, że szczepienia będą dobrowolne. Obietnica ta nie została jednak spełniona ani w Polsce, ani w innych krajach europejskich. Politycy oraz współpracujący z nimi specjaliści, starają się zmusić obywateli bezpośrednio lub pośrednio do zabiegów coraz to nowymi pomysłami. Czy takie działania są jednak słuszne?
Przykład z Wielkiej Brytanii. Na festiwalu muzycznym „tylko dla zaszczepionych” pojawiło się duże ognisko zakażeń – ponad tysiąc zarażonych. Z kolei w niemieckim mieście Münster, po masowym evencie wykryto 72 przypadki COVID-19, rzucają cień wątpliwości na skuteczność takich restrykcji. Doniesienia z Izraela rzutują światło na znaczący odsetek pacjentów w szpitalach, którzy są w pełni zaszczepieni dwoma dawkami. Podobnie, według informacji The Irish Times, aż 54% hospitalizowanych to osoby z kompletnym cyklem szczepień. Takie raporty kwestionują sens segregacji sanitarnych oraz restrykcji wprowadzanych przez rządy różnych państw.
Badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii i Izraelu, krajach o wysokim stopniu zaszczepienia społeczeństwa, sugerują, że wprowadzanie ograniczeń (takich jak covid-pass) związanych ze szczepieniami może wywoływać efekt odwrotny do zamierzonego. Mianowicie, zamiast zachęcania do przyjęcia preparatu, może prowadzić do utraty zaufania do systemu zdrowia. To, w jaki sposób polityka reaguje na ten temat, wpływa na osobistą ocenę sytuacji oraz analizę plusów i minusów decyzji dotyczących własnego zdrowia.
Dodatkowo, większość działań podejmowanych w Polsce wydaje się niezgodna z prawem. Urząd Ochrony Danych Osobowych już w czerwcu 2021 r. stwierdził, że wymaganie okazywania paszportu szczepionkowego, na przykład przez organizatorów wydarzeń, stoi w sprzeczności z polskimi przepisami. Inny przykład to wprowadzenie lockdownu i represji policyjnych wobec obywateli – obecnie sądy uniewinniają przedsiębiorców, powołując się na zapisy w konstytucji.
Totalitarna retoryka
Politycy
Temat COVID-19 został wykorzystany do promowania wstrętnej narracji w przestrzeni publicznej. Przykładem takiej retoryki totalitarnej jest działanie prezydenta Wałbrzycha, Pana Romana Szełemeja. 29 kwietnia 2021 r. poinformował na swoim profilu Facebookowym, że Radni Rady Miejskiej Wałbrzycha przegłosowali uchwałę (22 za, 3 przeciw) wprowadzającą obowiązkowe szczepienia przeciw COVID-19 dla mieszkańców. To wywołało lawinę negatywnych emocji nie tylko wśród mieszkańców, ale także doprowadziło do protestów przed siedzibą prezydenta. Blisko 70 doniesień trafiło do prokuratury przeciwko Panu Szełemejowi. Na szczęście dla mieszkańców Wałbrzycha, wojewoda unieważnił tę uchwałę, uznał bowiem jej niezgodność z konstytucją.
Warto zwrócić uwagę na wypowiedzi samego Ministra Zdrowia, pana Adama Niedzielskiego. Ciekawym faktem jest brak związku p. Niedzielskiego z medycyną – jest ekonomistą specjalizującym się w zarządzaniu finansami i strategicznym planowaniu. Podczas wywiadów, Minister często wydaje się nie wiedzieć nawet przed konferencją prasową, jakie decyzje zostaną ogłoszone danego dnia – taką sytuację obserwowano w jednym z wywiadów u pana Mazurka w RMF FM z 28 kwietnia 2021 roku. Decyzje są podejmowane na ostatnią chwilę, nawet kilka godzin przed konferencją. Pomimo tego, Minister Niedzielski często wykorzystuje media do wywoływania niepokoju w społeczeństwie, strasząc, że „nie wrócimy do świata przed pandemią” i sugerując, że dzisiejsze pokolenia będą wciąż żyć w stanie zagrożenia przez dekady. To zdumiewające, jak osoba bez wykształcenia medycznego i niepewna decyzji na najbliższy czas, jest zdolna do wizji dotyczących przyszłości Polaków na kolejne 30-40 lat. Ta nieodpowiedzialna retoryka, wywołująca panikę, pochodzi od jednego z najważniejszych urzędników państwowych. Zauważalne jest również, że od objęcia funkcji Ministra Zdrowia, pan Niedzielski skupia się wyłącznie na tematyce Covid, pozostawiając inne kwestie bez komentarza.
Niestety, obywatel nie zawsze może liczyć na opozycję w rządzie. W październiku 2020 roku, kiedy sytuacja w kraju była napięta z powodu negocjacji dotyczących szczepień, rozmów o zadłużeniu Polski w Unii Europejskiej i planowanego lockdownu, dyskusje w społeczeństwie osiągnęły szczyt. To ważne, że rozmowy się toczą, że pojawiają się pytania i wątpliwości wśród społeczeństwa. Partia Lewicy zaproponowała wówczas projekt ustawy, który miał zakazać wypowiadania się na konkretny temat pod groźbą grzywny lub więzienia. Chociaż konstytucja Polski gwarantuje wolność słowa, próby cenzury były widoczne ze strony polityków. Na szczęście projekt nie wszedł w życie, ale warto zastanowić się, czy kneblowanie osób mających wątpliwości jest zgodne z podstawowymi prawami człowieka. Partia, która zazwyczaj podnosi kwestie praw człowieka, zaskakuje próbą wprowadzenia cenzury w wypowiedziach na określony temat.
Lekarze
Wśród szokujących przykładów totalitarnej i szkodliwej retoryki w przestrzeni publicznej znajduje się wypowiedź pana Pawła Wróblewskiego w Radio Rodzina z dnia 10 czerwca 2021 roku. Pan Wróblewski pełni funkcję prezesa Dolnośląskiej Izby Lekarskiej i jest dyrektorem Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej we Wrocławiu, co czyni go przedstawicielem aparatu państwowego. W swoich słowach nazwał osoby niezaszczepione „potencjalnymi seryjnymi mordercami”, równając tym samym takie osoby z największymi zbrodniarzami bez żadnej empatii, którzy pozbawili życia wielu ludzi z zimną krwią. Czy tego rodzaju agresywne i raniące komentarze mogą w czymś zachęcać? Bez wątpienia, nie budują one zaufania ani nie prowadzą do konstruktywnej dyskusji.
Interesującym przypadkiem jest wypowiedź prof. Miłosza Parczewskiego, który opowiada się za wprowadzeniem godziny policyjnej i zakazem przemieszczania dla niezaszczepionych obywateli. Warto zauważyć, że pan Parczewski jest jednym z doradców premiera. W wywiadzie dla Business Insider z 14 maja 2021 roku stwierdził, że ‘”nie można nikogo siłą ani przepisami zmusić do szczepienia się przeciw COVID-19, ale można sprawić, żeby taka osoba sama zdecydowała”. Co ciekawe, profesor Parczewski, który doradza głowie państwa w kwestii polityki zdrowotnej, wygłasza kontrowersyjne poglądy o zabarwieniu totalitarnym, a jednocześnie współpracuje z producentem szczepionek. Strona Janssen.tv, będąca filią korporacji Johnson & Johnson, wymienia pana Parczewskiego jako jednego z prelegentów firmy (link do wydarzenia został już usunięty), co sugeruje jego powiązania z tą firmą farmaceutyczną i potencjalne korzyści finansowe z tej współpracy. Pozostaje pytanie, czy profesor Parczewski wysuwa te propozycje z myślą o dobru producenta i własnego portfela czy raczej w interesie zwykłego obywatela?
Kolejnym przykładem jest wypowiedź profesora Guta, wirusologa z Państwowego Zakładu Higieny. W wywiadzie udzielonym 22 maja 2021 roku, stwierdził on, że osoby niezaszczepione “pasożytują” na zaszczepionych, prognozując “pełzającą epidemię i wymieranie przeciwników szczepień”. Tego rodzaju porównania ludzi do pasożytów, dokonywane przez przedstawicieli rządu, są absolutnie niedopuszczalne, zwłaszcza gdy dotyczą decyzji medycznych jednostek. To odrażająca i karygodna retoryka, szczególnie gdy pochodzi od reprezentanta instytucji państwowych.
Prof. Krzysztof Simon to postać znana w mediach, a także Kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych we Wrocławiu. Jego specjalizacja i doświadczenie stawiają go w odpowiednim świetle, ale sposób, w jaki angażuje się w różne współprace, może być kontrowersyjny. Jego wypowiedź z lipca 2020 roku, sugerująca, że “antyszczepionkowcy powinni płacić za swoje leczenie”, wywołała dyskusję. Pomija on fakt, że każdy płaci składki medyczne zgodnie z polskim prawem i ma zagwarantowany dostęp do opieki medycznej, niezależnie czy z niej korzysta rzadko, często lub wcale. Sugerowanie dodatkowych opłat dla osób o określonych poglądach i decyzjach medycznych wydaje się być niesprawiedliwe, zwłaszcza gdy wielu nie otrzymuje odpowiedniej opieki medycznej, w obecnej sytuacji, na czas.
Profesor Simon, podobnie jak prof. Miłosz Parczewski, jest również związany z firmą-córką jednego z gigantów szczepionkowych – Johnson & Johnson. Na witrynie internetowej widać informację o funkcji wykładowcy. Oprócz tego promował maseczki wrocławskiej firmy, tłumacząc to jako wsparcie dla polskiego produktu, choć mogło to naruszać zasady etyki lekarskiej.
Profesor Horban, główny doradca premiera, również nie reprezentuje wzorowej komunikacji z mediami i społeczeństwem. W jednym z wywiadów w sierpniu 2021 roku omówiono interwencję posłów w domu dziecka w kontekście nielegalnych szczepień dzieci bez zgody ich opiekunów prawnych. Redaktorka zadała pytanie: „Czy Panu się otwiera nóż w kieszeni, jak Pan widzi posłów, którzy jeżdżą do domu dziecka i tam uniemożliwiają zaszczepienie dzieci?”, na co prof. Horban odpowiedział:„Gdybym umiał się posługiwać nożem to bym się posłużył”. Czy ta wypowiedź grozi fizyczną przemocą wobec tych, którzy bronią praw człowieka, szczególnie dzieci?
We wrześniowym wywiadzie dla wPolityce, profesor Horban używa nieodpowiedzialnej retoryki, próbując przewidzieć charakter, sposób bycia, wykształcenie i postawę obywatelską osób niezaszczepionych na COVID-19 – sugerując, że nie są one zaangażowane społecznie. Tego typu wypowiedź obraża te osoby i stanowi bardzo niesprawiedliwą oraz nieobiektywną ocenę.
Media
W lipcu 2021 roku redaktor naczelny gazety Wprost wywołał kontrowersje, ogłaszając siebie jako “szczepionkowego rasistę” i w swoim felietonie argumentując, że taki rodzaj rasizmu nie jest niczym złym. Pan Feluś otwarcie manifestuje przekonanie o swojej wyższości nad niektórymi ludźmi. Ta narracja jest fascynującym przykładem osoby, która poprzez swoje teksty i działania kreuje specyficzną rzeczywistość, przekazując informacje społeczeństwu, ale ignorując jednocześnie niebezpieczeństwo i krzywdę takich poglądów. To ignorowanie mrocznej historii ludzkości jest szczególnie niebezpieczne, ponieważ ludzie, którzy wcześniej propagowali podobne poglądy, przekonywali, że taki rodzaj rasizmu nie jest niczym złym i usprawiedliwiali wykluczanie i dehumanizację pewnych grup społecznych w przeszłości. Tego rodzaju narracja powinna spotkać się z najwyższym potępieniem nie tylko ze strony środowiska dziennikarskiego, ale także społecznego i politycznego.
Warto przyjrzeć się tytułom głównych gazet. Szczególnie interesujący jest narracyjny ton artykułu w “Gazecie Wyborczej”, który nie tylko nawołuje do restrykcji, ale wręcz sugeruje “odebranie całego smaku życia” ludziom, którzy pragną zachować kontrolę nad decyzjami dotyczącymi swojego zdrowia. Cały tekst jest dostępny pod linkiem o nazwie “Niech szlag trafi wasze biznesy”. Czy w przestrzeni mediów powinno być miejsce dla takich publikacji, zwłaszcza gdy pochodzą one z gazety, która często angażuje się w dyskusje o tolerancji wobec mniejszości? “Gazeta Wyborcza” regularnie porusza kwestie praw człowieka, jak na przykład sytuacja imigrantów stojących na granicy polsko-białoruskiej w kontekście konfliktu między UE a Łukaszenką. Niemniej jednak, wydaje się, że redakcja stosuje te prawa selektywnie, pozwalając sobie na użycie totalitarnych, dyskryminujących sformułowań zgodnie z własnymi upodobaniami. To budzi istotne pytania dotyczące konsekwencji etycznych w kontekście wiarygodności mediów, szczególnie w kontekście ich roli w promowaniu praw człowieka i równości.
Media także promują “pomysły naukowców” sugerujące usprawiedliwienie dyskryminacji i ograniczeń obywatelskich pod pozorem naukowych wyliczeń. Przykładem może być materiał na Gazeta.pl o Niemczech.
Zobaczmy na różne opinie w mediach, począwszy od wypowiedzi Billa Gatesa w maju 2020 roku o szczepieniach i certyfikatach Covid-pass, a kończąc na najnowszych działaniach rządu, które obejmują udostępnianie danych osób niezaszczepionych bez zgody zainteresowanych, stanowi wyrazistą ilustrację braku przestrzeni dla odmiennych poglądów w mediach. Media bezceremonialnie formułują hasła typu: “albo szczepisz się, albo wy**alaj” (Spiderweb) i określają to jako dobry przykład dziennikarstwa. To zjawisko skłania do refleksji nad kondycją demokratycznych wartości i szacunku dla fundamentalnych praw jednostki nie tylko w Polsce, lecz także w całej Europie. Patrząc na różnorodność opinii i działań mediów oraz instytucji państwowych, nasuwa się pytanie, czy nadal żyjemy w społeczeństwie opartym na demokratycznych zasadach i szacunku dla podstawowych praw jednostki, czy też odchodzimy od tych wartości w kierunku totalitarnej narracji?
Sanitarny Apartheid
Bezprawny lockdown
Wszelkie umowy, prawa, konstytucje czy kodeksy, które miały chronić obywateli przed działaniami niszczącymi ze strony władz, stają się dla polityków jedynie symbolicznymi dokumentami, które można ignorować. Najlepszym przykładem jest nielegalny lockdown wprowadzony w Polsce. To nie tylko zmusiło ludzi do całkowitej izolacji, ale przyczyniło się do wzrostu zgonów z innych chorób niż COVID-19, a także pogrzebało biznesy klasy średniej.
W mediach pojawiają się coraz częstsze doniesienia o zwycięstwach przedsiębiorców w sądach, którzy otworzyli swoje firmy podczas lockdownu – mimo represji rządowych. Orzeczenia sądowe, takie jak dla restauracji Bułkęs, BLACK DAVE Restaurant w Ostrowie Wielkopolskim czy Klub Wolność, stwierdziły niezgodność lockdownu z konstytucją. To tylko wierzchołek góry lodowej. Branża turystyczna i fitness złożyły duże zbiorowe pozwy przeciwko państwu. Jeśli wygrają, to za błędy polityków zapłacą zwykli obywatele – podatnicy.
Podobne problemy dotykają również innych krajów. Trybunał Konstytucyjny w Hiszpanii w lipcu 2021 orzekł, że lockdown był sprzeczny z konstytucją. Podobnie w Słowacji Sąd Konstytucyjny zawiesił przepis o obowiązkowej kwarantannie dla osób niezaszczepionych, uznał go za nielegalny.
Prywatne media finansowane z pieniędzy podatnika
W lipcu 2021 roku ujawniono, ile dokładnie prywatne media otrzymują z pieniędzy podatników za propagowanie linii politycznej rządu i kampanii “Szczepimy się”. Te informacje, ujawnione przez Watchdoga na podstawie dokumentacji rządowej za okres jednego miesiąca promocji (grudzień 2020 – styczeń 2021), rzucają światło na fakt, dlaczego główne media unikają trudnych pytań, o których wspominałam na początku tego felietonu. Z tego zestawienia wynika, że w tym krótkim okresie Skarb Państwa zainwestował ponad 10 milionów złotych, rezerwując czas antenowy na promocję szczepień. To tylko wierzchołek góry lodowej, bo nie znamy dokładnych wydatków na angażowanie influencerów i celebrytów, ani czy w kolejnych miesiącach również rezerwowano podobne kwoty czasu antenowego w prywatnych mediach. Co nasili oburzenie, to fakt, że w tym czasie, gdy pieniądze obywateli przeznaczano na reklamowanie preparatów prywatnych firm farmaceutycznych, leczenie onkologiczne było przerywane i odkładane na dalszy plan. Wicemarszałek Senatu tłumaczył to jako “poświęcenie”.
Segregacja sanitarna
Niestety, coraz częściej obserwujemy wykluczanie pewnych grup społecznych z życia publicznego. Dzieje się to chociażby na eventach “tylko dla zaszczepionych”, takich jak koncerty, które – według haseł marketingowych – miały łączyć ludzi. Przykładem jest Pol’and’Rock czy Festiwal Fest. Innym przypadkiem jest wprowadzenie “akademików tylko dla zaszczepionych” na Uniwersytecie Śląskim, choć prawnicy wskazują, że nie ma to żadnego oparcia w prawie. Podobnie było z 13. edycją poznańskiego maratonu czy strefą kibica meczu Polska-Słowenia we wrześniu 2021.
To zjawisko ma charakter globalny. Obywatele wielu krajów sprzeciwiają się zmierzającemu ku nowemu systemowi politycznemu, walczą o utrzymanie “starego świata”. Protesty odbywają się m.in. we Włoszech, Australii, Francji, Holandii, Turcji, i Stanach Zjednoczonych. Premier Nowej Południowej Walii, Gladys Berejiklian, już po wprowadzeniu kolejnego lockdownu, mówiła, że restrykcje pozostaną nawet przy 80% zaszczepionego społeczeństwa, niezależnie od braku przypadków zakażenia. To skłania do zastanowienia się, z czym dokładnie walczą politycy i czy faktycznie z wirusem?
Australia stanowi istotny przykład, ostrzeżenie dla osób, które cenią wolność i prawa obywatelskie. W ostatnim czasie Sydney wprowadziło lockdown przy 1000 zakażeniach, dwukrotnie go przedłużając. Inne regiony podążyły ich śladem, nawet przy zgłoszeniu 5 przypadków. Choć liczba zakażeń nie uzasadnia surowych ograniczeń, Australia narzuciła limit spotkań, dystansu do domu, aktywności sportowej i zakupów, a także rozwija system inwigilacji. Niektóre rejony proponują nawet kwarantannę przez 5 lat dla przybyszy, budując specjalne obozy. Dodatkowo, nowe prawo w Australii umożliwia organom ścigania szeroką inwigilację online bez nakazu sądowego. W USA także zaczyna się zbieranie danych z mediów społecznościowych przez policję.
W wywiadzie przeprowadzonym w Polsce dotyczącym poparcia w branży gastronomicznej dla segregacji sanitarnych, przedsiębiorcy stanowczo odrzucili tę koncepcję – donosi Business Insider. Nieustannie jednak pojawiają się doniesienia o przypadkach dyskryminacji ze strony pracodawców, jak na przykład firma Oknoplast. We wrześniu przedsiębiorstwo zmieniło nagle premię frekwencyjną na premię medyczną dla zaszczepionych pracowników, wywołując tym ogromne kontrowersje. Po nagłośnieniu sprawy firma wycofała się z tego działania i podniosła wynagrodzenia dla wszystkich pracowników.
W sejmie na jesieni 2021 roku pojawił się projekt druku 1449, który obecnie jest wstrzymany, ale w każdej chwili może być ponownie rozpatrywany. Miało to być wprowadzenie systemu rekompensacyjnego dla osób z NOPem, ale po bliższym przyjrzeniu się projektowi okazuje się, że wymogi stawiane do otrzymania rekompensaty są zbyt rygorystyczne, co sprawia, że niewielu mogłoby z nich skorzystać. Projekt nie przewiduje rekompensat za zgon ani za inne powikłania poza tymi, które uznaje producent. Dodatkowo, druk wprowadza podejrzane uregulowania, umożliwiając urzędnikowi nałożenie kwarantanny na obywatela jedynie na podstawie podejrzenia o chorobę, wydłużając izolację do 30 dni oraz nakładając karę 30 tysięcy za rzekome “kłamstwo covidowe”. Co więcej, pozwala osobom mniej wykwalifikowanym na przeprowadzanie zabiegów. Dodatkowo, w lipcu 2021 roku pojawiła się również informacja o tworzeniu obozów/miejsc dla osób przebywających na kwarantannie w Gdyni.
Farmaceutyczny lobbing
Pojawiły się prace nad narzędziem, które umożliwi pracodawcom zwalnianie lub przesuwanie osób z powodu niezaszczepienia przeciw COVID-19, nawet na gorsze stanowiska. Pracownik może zostać wysłany na bezpłatny urlop “za karę”, by zmusić go ekonomicznie do zabiegu. Czy to zgodne z konstytucją? Bardzo wątpliwe. Politycy jednak zdają się ignorować prawa obywatelskie i konstytucję.
Pomysł ten wywodzi się z prośby Polskiej Federacji Przedsiębiorców o narzędzia do dyskryminacji ze względu na stan zdrowia. Szczególnie kontrowersyjne jest to, że wiceprezesem stowarzyszenia jest Pan Wiktor Janicki, pełniący równocześnie funkcję prezesa Astra Zeneca Pharma Poland, co stwarza konflikt interesów. Jego działania wydają się bardziej korzystne dla branży farmaceutycznej niż dla obywateli. Warto zwrócić uwagę jak duży wpływ eksperci związani z producentami szczepionek mają na politykę i ustawy procedowane w Polsce.
Interesujący jest również fakt dotyczący tzw. “weryfikatorów” w mediach społecznościowych. Portal The Blaze i Life Site donoszą, że FactCheck.org, partner Facebooka, jest finansowany przez grupę z akcjami Johnson & Johnson, jednego z producentów szczepionek. Kongresman z Kentucky, Thomas Massie, opublikował na swoim profilu Facebooka 24 kwietnia 2021 roku zrzuty ekranu, które pokazują, że FactCheck.org jest wspierane przez Robert Wood Johnson Foundation. Ta fundacja jest kierowana przez Richarda E. Bessera, byłego dyrektora CDC (agencji rządowej wchodzącej w skład Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej za prezydentury Baracka Obamy) oraz byłego redaktora naczelnego ds. zdrowia i medycyny w ABC News. Według raportu finansowego z 2019 roku, Robert Wood Johnson Foundation posiada 15% akcji Johnson & Johnson. To dowodzi, że tak zwani “niezależni weryfikatorzy” nie są w pełni niezależni, wbrew temu jak siebie określają.
Podsumowanie
Ostatni czas pokazał niepokojące wydarzenia na horyzoncie. Wrócił język, który budzi we mnie obrzydzenie i obawy. W przestrzeni publicznej panuje atmosfera strachu i paniki. Politycy łamią prawo, cenzura ogranicza wolność słowa, a ludzie tracą dostęp do podstawowej opieki medycznej, choć za nią płacą. Nieuczciwe praktyki finansowe i konflikty interesów w medycynie zwiększają zaniepokojenie wśród zwykłych ludzi. Wydaje się, że tym, którzy nami rządzą, bardziej zależy na kontroli i pieniądzach niż na ogólnym dobru obywateli. Całe lata pracy nad prawami obywatelskimi zdają się być obecne ignorowane, jednocześnie mając na ustach piękne slogany o “działaniu dla naszego dobra”.
Przychodzą mi na myśl dwa cytaty jako podsumowanie:
„Jeśli pozwolisz politykom łamać prawo w sytuacjach wyjątkowych, to będą stwarzać sytuacje wyjątkowe, aby łamać prawo.” – autor nieznany
„Gdy dla tymczasowego bezpieczeństwa zrezygnujemy z podstawowych wolności, nie będziemy mieli ani jednego, ani drugiego.” – Benjamin Franklin
Aktualizacje 2021-2023
11 września 2021 wzięłam udział w proteście przeciw segregacji sanitarnej ludzi, który odbył się w Poznaniu. W marszu uczestniczyło kilka tysięcy osób.
We wrzesniu 2022 roku amerykański Politico i niemiecki Die Welt opublikowali raport, po 7 miesiącach śledztwa, zatytułowany “Jak Bill Gates i jego partnerzy wykorzystali swoje wpływy do kontrolowania globalnej reakcji na COVID.
W październiku 2023 NY Post wypuścił artykuł z informacją o tym, jak FBI i rząd federalny USA ingerował w politykę cenzurowania ludzi na kanałach Big Tech’u.
W lutym 2023 roku pojawił się pojawił się artykuł w amerykańskim Newsweeku, o tytule „Nadszedł czas, aby społeczność naukowa przyznała, że myliliśmy się co do COVID i kosztuje to życie”.
W marcu 2023 roku brytyjski The Telegraph uzyskał dostęp do ponad 100 tys. wiadomości pomiędzy ważnymi ministrami oraz premierem, w szczytowym momencie COVID-19. Korespondencja ta rzutuje na prawdziwe intencje polityków względem swoich decyzji w czasie pandemii wobec obywateli.
Chcesz ubrać swoje pomysły w design?
Porozmawiajmy: margodesign.me@gmail.com